Kuchnia

Słodkości

Tarta z malinami i czekoladą

ciasto:
•220 g mąki pszennej
•30 g cukru pudru
•szczypta soli
•140 g masła
•1 żółtko
•1-2 łyżki zimnej wody

maliny:




wersja sezonowa (wg Roux):
•300 g świeżych malin
•kilka drobno porwanych liści mięty

wersja całoroczna:
•300 g mrożonych malin (lub nawet 400, kupiłam opakowanie jakie akurat było w sklepie)
•ok. 3 łyżek cukru (według uznania)
•ewentualnie: skórka starta z połowy cytryny

czekolada:
•250 ml śmietanki 30%
•200 g gorzkiej czekolady
•2 czubate łyżki cukru pudru
•1 łyżka miękkiego masła

Przesiewam mąkę, mieszam z cukrem pudrem i solą. Dodaję pokrojone w kostkę masło i siekam na drobne kawałki. Dodaję żółtko oraz wodę i krótko zagniatam ciasto. Formuje placek, owijam w folię, wkładam do lodówki na co najmniej godzinę.




Rozwałkowuję, wykładam formę do tarty, obcinam brzegi i znowu schładzam przynajmniej pół godziny. Wykładam ciasto papierem do pieczenia i wsypuję ryż lub fasolę, żeby obciążyć ciasto. Przed wyłożeniem papierem nakłuwam spód ciasta widelcem.




Wstawiam do piekarnika nagrzanego do 200 stopni na około 15 minut. Zdejmuję papier i wstawiam do piekarnika na następny kwadrans do dwudziestu minut. Wyjmuję i studzę.




Jeśli akurat mamy szczęcie i w sklepach są pyszne, świeże maliny, to nie wymagają one żadnej pracy. Wystarczy je delikatnie wymieszać z porwanymi listkami mięty (a nawet można zrezygnować z mięty) i rozłożyć na upieczonym spodzie tarty. Latem na pewno tak zrobię.




Natomiast wersja całoroczna zakłada wykorzystanie mrożonych malin. Wkładam maliny do garnka lub rondla z grubym dnem, wsypuję cukier, dodaję skórkę z cytryny (niekoniecznie) i chwilę gotuję na małym ogniu. Odcedzam maliny (na sok natychmiast rzuca się reszta rodziny, więc nie ma szans, żeby się zmarnował) i studzę. Rozsmarowuje na podpieczonym spodzie tarty.

Istnieje jeszcze możliwość zagęszczenia ugotowanych malin mąką ziemniaczaną (1 raczej płaska łyżeczka rozmieszana w odrobinie zimnej wody), powstanie wówczas kisiel malinowy, ale osobiście wolę wersję z odcedzonym sokiem.




Została już tylko czekolada. Cały myk polega na użyciu miksera, masa jest wtedy leciutka i puszysta, mimo że mocno czekoladowa. Roux co prawda każe użyć płynnej glukozy, ale oczywiście nie mam takich ingrediencji w domu, więc zadowoliłam się cukrem pudrem.

Śmietankę wlewam do dość wysokiego garnka lub rondelka z grubym dnem. Zagotowuję i zestawiam z ognia. Wsypuję cukier puder, mieszam mikserem. Dodaję połamaną w kostkę czekoladę i najpierw mieszam łopatką, a potem wszystko dokładnie miksuję. Na koniec, cały czas ucierając, dodaję po kawałeczku miękkie masło.




Przestudzoną masę wylewam na malinową warstwę aż do brzegów kruchego ciasta. Schładzam w lodówce przynajmniej przez dwie godziny.




Na koniec uwaga odnośnie ilości użytego cukru. Jak zwykle polecam stopniowe wsypywanie cukru, próbowanie i ewentualne dosładzanie. W przypadku tej tarty warto, żeby warstwa malinowa była wyraźnie kwaskowata, wtedy można sobie pozwolić na słodszą czekoladę.

http://www.dwiechochelki.pl/2012/03/tarta-z-malinami-i-czekolada.html
Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation